Zachować pogodę ducha

W sobotnie przedpołudnie świeci słońce, jednak powietrze jest już rześkie. Wystarczyło kilka chłodniejszych tygodni, aby po lecie pozostało niewiele a wakacje stały się jedynie dalekim wspomnieniem. Przed nami długa jesień i zima, udaję się więc na spotkanie z Marcinem Poćwiardowskim, psychologiem i psychoterapeutą, specjalistą od pracy z ciałem, aby dowiedzieć się i nauczyć, jak się relaksować i zachować pogodę ducha, nie tylko jesienią.
   

Chciałabym zacząć naszą rozmowę, ale niestety nie umiem się skupić. Ciągle myślę o innych zajęciach, o pracy, jestem rozkojarzona. Czy może pan doradzić skuteczne i szybkie techniki relaksacyjne?

Ten stan, który pani opisała, gdy nie można się wyłączyć i wyciszyć, można określić efektem przebywania w głowie. Należy się, używając języka fachowego, osadzić, czyli uspokoić w czym pomaga oddychanie. Trzeba oddychać głęboko i wolno. Proszę zauważyć, że palacze zaciągając się normują oddech. Oczywiście palenia nie polecamy. Znacznie zdrowszą funkcję pełni wysiłek fizyczny, także pogłębiający oddech. Ważne jest, aby się na oddechu skupić, mówimy „być w oddechu”, a nie patrzeć na przykład w smartfona,

Nie było to łatwe, ale oddycham spokojniej.

Druga rada to poczuć zmysły. Palce można położyć na stole, pokręcić się na krześle, żeby poczuć ciało. Jeśli je czujemy, jesteśmy spokojni.

Czyli, żeby się uspokoić, nie wystarczy powtarzać sobie, że powinno się być spokojnym?

Nie, bo to nic nie da. W sytuacji zagrożenia nie reaguje rozum, lecz mózg gadzi, na który nie działają sugestie racjonalne. Mózg gadzi odpowiada za ucieczkę, walkę i zmrożenie. I to ostatnie występuje najczęściej w czasie stresu. Zlikwidować je może jedynie ciało, bo rozum nie ma z lękiem podkorowym nic wspólnego. Trzeba więc mieć świadomość swojego ciała. Być nim a nie tylko nim kierować. Najłatwiej zrozumieć to na przykładzie koparki. Wydaje nam się, że ciało to maszyna, a my jesteśmy jej operatorami. Siedzimy w głowie, jak w kabinie i kierujemy. Nie jesteśmy ciałem, tylko go używamy. Dlatego tak często i łatwo nadużywamy ciała. Zbyt dużo pracujemy i przekraczamy granice jego wytrzymałości.       

Wypowiedział pan ważne słowo, praca. Jak więc postępować w pracy, aby nie dopuścić do przeciążenia?

W pracy umysłowej, najczęściej siedzącej, zastyga się w jednej pozycji. Pomoże robienie przerw, angażowanie ciała w ruch: przeciąganie się, skłon, głębsze oddychanie, a nawet spojrzenie w okno.

Takie proste czynności pozwolą ustrzec się przed kumulowaniem się w ciele stresu?

Pozwolą, o ile będziemy słuchać sygnałów płynących z ciała. Często nie reagujemy na zmęczenie, na ból, na wczesne sygnały, i orientujemy się dopiero, gdy tracimy dobre samopoczucie.

Czyli dobre samopoczucie nie pochodzi tylko z głowy, ale także z ciała?

Ciało i głowa są połączone. Proszę zwrócić uwagę, że dzisiaj mówimy, że czujemy się dobrze, gdy coś rozwiążemy, dobre samopoczucie łączymy najczęściej z umysłem, ale przecież to ciało czuje. Ciału jest ciepło, bezpiecznie, przyjemnie. Czucie ciała jest ważne, bo ono odpowiada za dobre samopoczucie. Gdy jest przeciążone, przepracowane, wtedy także umysł czuje się źle.

Czyli w języku kryje się mądrość, którą być może zagubiliśmy?

Tak, natura sprowadza się do ciała. Nie należy zapominać, że jesteśmy trochę zwierzętami. Zresztą zwierzęta domowe, koty a w szczególności psy, są doskonałymi przykładami, jak się relaksować. One wiedzą, możemy się od nich uczyć.

Skoro dotarliśmy w rozmowie do kotów i psów, czyli do życia po pracy, bo takie przecież także istnieje, chciałabym się dowiedzieć, jak w czasie krótkiej drogi do domu zapomnieć o pracy?

Mówi pani o zmianie trybów. W ciągu dnia zmienia się tryby kilka razy. Przechodzi się ze snu do działania, z działania do relaksu i z relaksu do snu. Posłużę się przykładem nurków, którzy zanim wejdą do wody lub zanim z niej wyjdą, wchodzą do komory dekompresyjnej. Komora taka pomaga zlikwidować różnice w wysokości ciśnienia. Róbmy sobie takie komory, czyli obrzędy, rytuały, które pomagają przejść z jednej części dnia do drugiej. Tym jest poranna kawa lub drzemka po powrocie z pracy do domu. Zmiana trybów jest trudna i wymaga wysiłku. Także dlatego, że technologia, której rozwój w wielu kwestiach człowiekowi pomógł, akurat w tej sprawie przysporzył sporo kłopotów. Mamy sztuczne światło, sztuczny rytm. Odeszliśmy od naturalnego rytmu dnia i nocy. Nie chodzimy spać o zachodzie słońca i nie wstajemy o brzasku. Wymaga się od nas, abyśmy byli aktywni na okrągło a to nie jest dla naszego ciała i psychiki dobre.
W naturze jesień jest czasem spowolnienia, melancholii, tymczasem w naszej szerokości geograficznej właśnie jesienią wymaga się od nas największej aktywności i wydajności. Dlatego naturalną jesienną melancholię traktujemy jako zagrożenie. Tymczasem wystarczy zdać sobie sprawę, że jesteśmy częścią natury i że funkcjonujemy zgodnie z jej rytmem i poddać się mu. Melancholia nie zawsze jest zła.

Czyli radzi pan, żeby być dla siebie dobrym? Sprawiać sobie przyjemności i dbać o ciało?

I nie bać się jesieni w sobie. 

Rozmawiała Ewa Jałochowska